wtorek, 6 maja 2008

Żywiec


Na wyjeździe było superowo:) Wyjechaliśmy 1 maja więc po drodze było już nieźle zatłoczone. Już za Katowicami było ciężko i tak do samego Żywca z prędkością średnio jakieś 20km/h, auto tak mi sie przyzwyczaiło do tych kosmicznych prędkości, że jak było trochę wolnego asfaltu i mogłem jechać trochę szybciej, to nie za bardzo mu sie chciało. Tak na przyszłość to jak ktoś ma słaby pęcherz i widzi, że są korki i że nie za bardzo jest sie gdzie zatrzymać to niech w drodze nie pije piwa:D. Siostra i Gosia (koleżanka Agi) piły sobie piwko w drodze, a później były lamenty żeby sie zatrzymać, bo one nie wytrzymają:P Wjechaliśmy do Żywca i podjechaliśmy pod wskazany adres. Okazało się, że to straszna ruina. Na szczęście to tylko kolega się pomylił w adresie a dokładnie w numerze budynku i mieszkaliśmy ostatecznie w super warunkach i to nie drogo. W pierwszy dzień zmęczeni po drodze nie wybraliśmy sie nigdzie tylko otwarliśmy zapasy piwek i innych trunków i zrobiliśmy sobie fajowską imprezę. Na podwórku domu w którym mieszkaliśmy właściciel miał super wybudowany grillik i była wyżerka suto zakrapiana;). Na drugi dzień wstaliśmy skoro świt, zjedliśmy super jajeczniczkę zrobioną wspólnymi siłami i wybraliśmy sie zwiedzać. Pojechaliśmy na rynek Żywiecki gdzie w pobliżu jest Stary Zamek i Kompleks Pałacowy Habsburgów. Ładnie tam było i park wypas z rzeczką i małymi mostkami. Później zjedliśmy typowo Żywiecki obiad czyli pizze:D, ale za to w bardzo urokliwej restauracji. Później powrót do domu i znowu biba do rana z tańcami i oglądaniem płytek z wesela na którym byłem miesiąc wcześniej. Rano trzeciego dnia wybrałem się nad jezioro Żywieckie. Polecam wszystkim piękne zadbane jezioro tętniące życiem. Niestety nie byłem w browarni Żywca, ale reszta ekipy mówiła mi, ze było super i że znakomite piwko zupełnie inne niż te w sklepie z puszki czy butelki. Potem powrót do domu i już nie było bibki, bo wiedzieliśmy, że na drugi dzień czeka nas daleka droga w korkach. No to postanowiliśmy pograć sobie w karty, sami mężczyźni, bo babeczki urządziły sobie babską imprezkę przy winku. No ale szybko nam sie znudziła ta rozrywka i postanowiliśmy podstępem wciągnąć dziewczęta do gry w "kuku" oczywiście rozbieranego:D Nie powiem, dużo wrażeń to dostarczyło. Szczególnie kibicowałem jednej koleżance w przegrywaniu hmm jestem facet, a ona piękna dziewczyna, to co miałem nie chcieć nacieszyć sobie oczu:P W konsekwencji sen nas rozebrał wszystkich, bo przez ten wyjazd spaliśmy do kupy jakieś 10h. Rano popakowaliśmy się i pojechaliśmy jeszcze raz nad to malownicze jezioro. Później połowa pojechała do domu bo mieli ważne sprawy na miejscu a reszta postanowiła jeszcze trochę się poszwędać i pojechaliśmy na górę Żar. Tam też było miło, wjechaliśmy kolejką a na górze jeździliśmy sobie po torze saneczkowym przy którym też miałem przygodę, nie byłbym sobą gdybym nie miał:) Zahamowałem za wcześnie zanim mnie taśma zaczęła wciągać z powrotem do góry i musiałem "dopchnąć" sanki siedząc w środku, wyglądało to bynajmniej komicznie:). Później już zbieraliśmy się do domu, jechałem 4h do ciągle były korki, po drodze jeszcze siku i papu więc tak zeszło. Moim pasażerom umilałem drogę moim pięknym śpiewem:D. Po przyjeździe do znajomego było grupowe oglądanie zdjęć i wspominki na świeżo, a później do domku i lulu. Z gór przywiozłem sobie jeszcze katar i kaszel więc teraz umieram.
























































6 komentarzy:

Ania pisze...

Jareczku, to był cudowny wyjazd! Nie spodziewałm się że tak fajnie tańczysz i tak pięknie śpiewasz! Zaskakujesz mnie coraz bardziej. Dziękuje za komplement, ale raczej przeciętną dziewczyną jestem! Nawet nie wiesz ile musiałam się naprodukować żeby w końcu przegrać grę w karty by działo się coś ciekawego ale mam nadzieje że nie zawstydziłam Cię mym nie kompletnym strojem? Pozdrawiam gorąco:-*

Jarek pisze...

Owszem Aniołku, było bardzo miło. Tańczę, no nawet nieźle, ale co do śpiewu, to hmm zaskakująca opinia, bo dotąd to nie były zbyt pochlebne opinie:)Skromna jesteś jak zawsze, ale niepotrzebnie:) Cieszę się, że trochę rozruszałaś towarzystwo, bo nudy były straszne, no ale dzięki Tobie zrobiło sie ciekawie i zmysłowo, nie zawstydziłaś mnie, może zaskoczyłaś nieco, ale nie zawstydziłaś, ale to było miłe zaskoczenie. Pozdrawiam.

Anetka Straszak pisze...

nooo... zdjęcia piękne, wyjazd udany, że się tak spytam, która z dziewczyn to Aniołek?

Jarek pisze...

cieszę się, że podobają Ci sie Anetko moje pierwsze zdjęcia, uczę sie z każdym pstryknięciem:) Wyjazd bardzo udany.

Anonimowy pisze...

No wlasnie ktora to dziewczyna Aniolkiem sie zwie? Anetka dobre pytanie zadala... :)

Jarek pisze...

kto pyta nie błądzi, ale Wy możecie sobie trochę pobłądzić:D