wtorek, 19 lutego 2008

Dzień świstaka

Praktycznie przez cały luty co wtorek musiałem jeździć na uczelnie, po to by móc zdać egzamin i za każdym razem wracałem z uczelnie bez niczego. Już naprawdę miałem tego dość, takie bezsensowne jeżdżenie w te i z powrotem. No ale dzisiaj się udało i nareszcie przystąpiłem do egzaminu, ale i tak nie bez perturbacji. Najpierw zaczął pytać po godzinnym spóźnieniu i pytał tylko tych którzy jeszcze nie mieli zaliczenia, gdy już skończył pytać oznajmił, że ma 45 minut czasu więc zaproponowaliśmy egzamin pisemny, gdy się zgodził ucieszyliśmy się, bo to wydawało nam sie mniej stresujące niż stawanie z Panem Doktorem oko w oko:). Na szczęście sie nie pomyliliśmy było miło, Doktor nie robił problemów i podał pytania z zagadnień, tak że nie było źle. Teraz trzeba czekać na wyniki które Doktor roześle w czwartek na maila i wtedy wyjdzie cała prawda czy miałęm z czego się cieszyć:).

2 komentarze:

Anetka Straszak pisze...

trzymam kciuki za pozytywny wynik!

Jarek pisze...

dziękuję za kciuki, na pewno się przydały:)