poniedziałek, 14 kwietnia 2008
Zakręcony dzień
Wstałem rano i z całej siły starałem się pozytywnie zmotywować bo wiedziałem co mnie dzisiaj czeka w pracy. No i tak pozytywnie zmotywowany zeszedłem z siostrą i tatą do garażu, bo zawsze rano wyjeżdżamy razem, no to tatę odwozimy do pracy, a Aga pracuje na poczcie:D. No i wszyscy załadowani, ja przekręcam kluczyk a tu nic!! Mój niezawodny paczkowóz odmówił mi pracy:( wysiadło mu serducho znaczy akumulator, ale elektrowstrząsy pomogły;) podłączyłem prostownik i ładował sie 3 godziny a ja za ten czas wziąłem malucha i zrobiłem jeden rejon, na szczęście paczki były małe:). Po pracy maksymalnie zrąbany wróciłem do domu zjadłem sobie obiad i myślę, może się nieco położę:) a tu moja siostra mówi że przyjedzie para naszych znajomych i chcą jechać do Częstochowy i żebym jechał z nimi więc no wiedząc, że żadna fajna wyprawa nie może odbyć się beze mnie zapomniałem o zmęczeniu i pojechałem. Okazało się, że dziewczyny wymyśliły sobie jakieś spotkanie z wróżką - wiem dramat. Ja jestem całkowicie przeciwny takim akcją więc oprotestowałem to swoją dogłębną analizą tej hmm sprawy. Później trochę poszwędaliśmy się po Częstochowie, poszedłęm do klasztoru, bo zawsze takie stare miejsca sakralne mnie jakoś fascynowały i inspirowały. W powrotnej drodze kolacyjka w KFC - drób rulez:D Aha i wiecie co Ci znajomi mojej siostry to nie są mistrzowie kierownicy i po prostu dostawałem zawału przy kolejnym nerwowym manewrze na drodze. Ale było warto i w konsekwencji fajnie skończył się ten źle zapowiadający dzień:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
jeeeej... ja też chcę do wróżki!!!
katoliczce wypada korzystać z takich zabobonów?
Czy ja wiem? Katolicyzm to wiara, a we wrozke nie trzeba wierzyc, mozna jej tylko posluchac i poddac ocenie jej zdolnosci oceny czlowieka.
Prześlij komentarz