wtorek, 18 listopada 2008
Kapeć
Dzisiaj ziścił się mój koszmar kierowcy - złapałem kapcia!:(. Po skończeniu pierwszej części pracy wysiadając z auta usłyszałem dziwny syk, oczywiście podejrzewałem co to może być, ale wyrzuciłem to automatycznie z głowy :), po jakichś 15 minutach sytuacja stała się jasna gdy jedna z opon tak hmmm, nienaturalnie zaczęła flaczeć:(. Pojechałem do wulkanizatora a tam jak za komuny kolejka i nie ma możliwości na zrobienie koła poza kolejką, u drugiego to samo. Miałem do wyboru jeszcze jednego i jechałem tam już na ostatkach powietrza i na ostatkach nadziei. Tam też była kolejka, ale właściciel znajomy i naprawił koło w pół godziny:D. Nie było to ciekawe doświadczenie, ale pomimo poślizgu godzinnego w pracy wszystko skończyło się dobrze:) A tak poza, to zimno okrutnie matko i to tak strasznie jak na pierwsze zimno :(
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz