piątek, 31 października 2008

Tzietziowanie

Od jakiegoś tygodnia znowu jestem bardzo zapracowanym człowiekiem:) Jadę na dwa etaty, bo znowu zastępuję jednego ze stróży w miejscowych wodociągach. Robię to z powódek czysto ekonomicznych, bo taki stróż to powiem Wam niezłą mamonę zgarnia za nicnierobienie;). Nudy nieprzeciętne, no i po całych dniach a nawet nocach nie ma mnie w domu, ale wspomoże to mój budżet, który ostatnio przechodzi jakieś szalone perturbacje:/. W sumie to jak bym miał tam neta, to mógłbym tam pracować i ta nuda była by jakoś do zniesienia, ale tak to naprawdę dramat dla tak komunikatywnej lubiącej rozmowę osoby jak ja;). Kusi mnie żeby do kogoś zadzwonić i pogadać, ale przecież nie poszedłem tam pracować po to, żeby zarobioną kasę wydać na rachunek telefoniczny. No trzeba to jakoś przecierpieć, nie pozostało nic innego :P

Sonda

Czy państwo ma prawo zmuszać młodych ludzi do służby wojskowej?


Tak (2)25%

Nie (6)75%

Nie mam zdania (0)0%


Łącznie oddano 8 głosów


W sondzie oddano 8 głosów w tym dwa głowy oddano na odpowiedz "tak" czyli że państwo ma prawo zmuszać młodych ludzi do odbycia służby wojskowej, zaś na odpowiedz "nie" czyli nie ma prawa oddano 6 głosów. Ja znalazłem się w gronie tych ludzi którzy oddali swój głos na odpowiedź "nie" ponieważ uważam, że każdy ma prawo kierować swoim życiem dowolnie według własnych poglądów czy wybierać jego przebieg. Młodzi mężczyźni w naszym kraju, a przynajmniej zdecydowana większość żyje w strachu przed tym że po szkole jak nie zacznie się dalej uczyć to od razu przyjdzie do nich "R-ka" (list polecony) z WKU w którym znajdzie się bilet kolejowy który ma nas zawieźć na dziewięciomiesięczną wyrwę w życiorysie. Na szczęście ten stan rzeczy nie potrwa już długo, bo do końca bieżącego roku. Może wtedy zmniejszy się liczba studiujących ludzi, ale przynajmniej będzie wiadomo, że Ci którzy zostali to robią to z własnej nieprzymuszonej woli. Dziękuję za oddane głosy, pozdrawiam ;).

piątek, 24 października 2008

Mandat

Dzisiaj chcąc zrobić dobry uczynek odwiozłem razem z moją siostrą naszą wspólną koleżankę z pracy. Troszkę u niej posiedzieliśmy, pogadaliśmy, było fajnie, bo dość zabawnie:). W drodze powrotnej zajęty rozmową nie zwracałem uwagi na pobocza i na samochody jadące z naprzeciwka. Nie wiem czy mi te samochody mrugały światłami, czy nie. W każdym razie zacząłem zwracać uwagę gdy radiowóz stał już jakieś 200m ode mnie. Zacząłem hamować, ale to już niestety było za późno, zobaczyłem tylko paniom policjantkę jak macha energicznie biało-czerwonym lizakiem. Zahamowałem dość energicznie zjeżdżając na pobocze. Pani policjantka podeszła do mnie zapraszając mnie do radiowozu ze wszystkimi niezbędnymi dokumentami. Wyplułem gumę do żucia bo słyszałem, że to wzbudza podejrzenia co do trzeźwości, a chciałem uniknąć tego stresującego mnie zabiegu (zawsze jeżdżę tylko trzeźwy) i podążyłem za miłą panią policjantką;). Miła długowłosa blond pani pokazała mi odczyt z fotoradaru i rzekła "za szybko się jechało, a mogło być jeszcze szybciej, bo z górki i prosta?" hmmm, cóż mogłem jej odpowiedzieć. Uśmiechnąłem się najmilej jak potrafiłem nie potwierdzając, ale i nie zaprzeczając. Po wnikliwym przestudiowaniu taryfikatora miło blondyneczka stwierdziła "dzisiaj to będzie 200zł i 4 punkty karne" i zerknęła na mnie. Moja mina mówiła jedno - nie!!!. Zacząłem standardową gadkę, że studiuję i że mało zarabiam i w ogóle ogólna nędza i masakra. Pani ostatecznie mi zaaplikowała mandat 100zł i 4 punkty karne. Oczywiście przyjąłem. To mój pierwszy mandat w życiu i pierwsze punkty karne. No musiało sie chyba to kiedyś zdarzyć, może lepiej, że trafiłem na miłą panią policjantkę niż na jakiegoś gbura:)

wtorek, 14 października 2008

Zdjęcie

Zdjęcie które wczoraj zamieściłem na swoim profilu w "NK" wywołało taki szum którego bym sie nigdy nie spodziewał:), a co najfajniejsze w przeważającej większości pozytywny oddźwięk:). Utworzyło się tam regularne forum dyskusyjne, naprawdę było fajnie, aż postanowiłem sie tym podzielić tutaj:) Pierwszy raz mi się to zdarzyło, ze tak licznie komentowano moje zdjęcie, totalny szok.

wtorek, 7 października 2008

Cudem odnaleziony

W niedziele zadzwonił telefon, dzwoniła pani która powiedziała, że jej dzieci prawdopodobnie znalazły naszego psa. Pojechaliśmy tam od razu. No i na szczęście to był on:). Dwa tygodnie spędził w krzakach poraniony od auta które go potrąciło. Nie mógł sie ruszać, bo podczas tego potrącenia uszkodziła mu się przednia łapka która całkowicie wyskoczyła ze stawu. Więc nic nie jadł i prawdopodobnie pił tylko deszczówkę. Jest strasznie wychudzony i ma łapkę w gipsie, ale żyje. Już go pomału spisaliśmy na straty, ale udało mu się i mamy nadzieje, że szybko wróci do dawnej formy. Już pomału wracają mu takie typowe dla niego zachowania i wszyscy sie z tego cieszą:)